piątek, 3 grudnia 2010

Komendant buduje nastrój świąteczny


Okoliczności: ostatni weekend listopada. Komendant wkracza z banknotem stuzłotowym w dłoni.
Komendant (smutnym głosem): - Macie tu sto złotych, podzielcie się i kupcie sobie prezenty na Gwiazdkę, może majteczki, skarpetki, rajstopki, co tam chcecie. Wiem, że to niewiele, ale nie mam więcej, tak symbolicznie daję....
Mąż (przerywając potok słów): - To może odpuścimy już sobie w tym roku prezenty choinkowe?
Komendant (kładąc rękę na sercu): - JA wam chcę dać prezenty, już postanowione, wy mnie nie musicie nic kupować. Ale ja za rok to mogę już nie żyć.


czwartek, 18 listopada 2010

Przaśnie i rubasznie.


Okoliczności: jakiś wieczór w tygodniu. Robię ciasto, ręce mam po łokcie w mące. Mąż zapragnął kiszonych ogórków na kanapki. Przynosi sobie ogórki od Komendanta. Mija paręnaście minut i wpada Komendant, maszeruje bojowo prosto do mnie:
Komendant (groźnie podparty pod boki): - KTO tu jest gospodynią?
Ja (zachowując stoicki spokój): - Gdzie dokładnie?
Komendant: - No, tu, w tym domu!
Ja: - Jasne, że ty. 
Komendant (zmarszczony):  - Nie! Tu na górze!
Ja (ironicznie): - Chyba też ty.
Komendant (nie łapiąc subtelności): - Nie! Ty jesteś gospodynią na górze.
Ja (cierpliwie ugniatając ciasto): - Aha. 
Komendant (zadowolony, że już może przejść do zaskakującej puenty): - Więc jak potrzebujesz ogórki, to przyjdź, a nie wysyłasz swojego chłopa!

poniedziałek, 11 października 2010

Komendant w rozemocjonowaniu przejęzyczony


Okoliczności: poniedziałkowe przedpołudnie. Komendant wraca po obchodzie małomiasteczkowych sklepów odzieżowych. Jeszcze w butach zjawia się na górze ze świeżą relacją.

Komendant (trochę zdyszany, relacjonuje na jednym wdechu): - Mówię ci córka jakie piękne kurtki widziałam żadne tam chińskie tylko polskie bo u tej pani w sklepie są same polskie rzeczy nie ma bubli z Chin  mogłabyś iść zobaczyć dla siebie no i upatrzyłam sobie tam taką kurteczkę ale mówię ci jaka elegancka i cieplutka i na jesień i na zimę taka srebrna z kołnierzem dużym (tu żywo gestykuluje upierścienioną ręką) i zapinana na takie srebrne MOPY...


sobota, 2 października 2010

Noc jest od spania.


Okoliczności: piątek, godzina 19.00, jak zwykle o tej porze jedziemy do marketu po zakupy na cały tydzień. Komendant z jakichś względów szykuje się już do spania.
Komendant (zaniepokojony): - Jedziecie gdzieś...???
Mąż: - Tak, do Tesco.
Komendant (z naganą w głosie): - Ale NA NOC????


czwartek, 9 września 2010

wtorek, 31 sierpnia 2010

Komendant wietrzy spisek!


Okoliczności: popołudnie po pracy. Koję nerwy, słuchając muzyki w sieci. Komendant w ramach pretekstu przynosi na górę kolorowe reklamowe druki, które przyszły na moje nazwisko pocztą. Kładzie je na stole obok laptopa, już rozpakowane, chwilę stoi w milczeniu, lustrując biurko i szpargały: moje notesy, teczki z rysunkami, katalogi, listy i pisma. 


Komendant (zgryźliwie i z wyrzutem): Chętnie bym sobie to wszystko pooglądała, jak was nie ma... (zawiesza głos)..., ale boję się, że wszystko pozaznaczaliście, żeby potem poznać, czy coś ruszałam!

czwartek, 29 lipca 2010

Co moje to Komendanta


Okoliczności: upalna niedziela. Z gorąca nawet włosy mi przeszkadzały, więc założyłam jarmarczną plastikową opaskę, co nie uszło uwadze Komendanta.
Komendant (przymilnie): - Córka... ja tam u ciebie na górze w łazience widziałam taką białą opaskę frotte'.
Ja (nieświadoma intencji): - No, mam taką, zakładam ją na włosy, jak robię sobie maseczkę albo peeling.
Komendant (rzeczowo): - Bo mogłabyś mi ją dać.

niedziela, 25 lipca 2010

Komendant taksonom


Okoliczności: z przyjęcia weselnego mojego brata nazwoziliśmy darowanego jedzenia, w tym ogromnego czerwonego arbuza. Nasza lodówka pękała w szwach, więc skorzystałam z lodówki Komendanta, wyjątkowo wymiecionej, i umieściłam w niej arbuzisko. Wracam z pracy w poniedziałek, Komendant mnie wita przyjaźnie.

Komendant (obruszony): - Po co mi żeś tę wielką dynię do lodówki przyniosła! Ja jej nie zjem!

środa, 21 lipca 2010

Komendant odsuwa podejrzenia.



Okoliczności: dzień roboczy, popołudnie, po burzy. 
Mąż wrócił z pracy i grzebie w bebechach swojego komputera. Wkracza Komendant, przygląda się. 
Komendant: - Popsuło się? 
Mąż: - Nie wiem, sprawdzam. 
Komendant (dobitnie): - No, ja przecież nie grałam! 

poniedziałek, 5 lipca 2010

Komendant zaangażowany 2


Okoliczności: 4 lipca, wracamy z drugiej tury wyborów. Komendant otwiera nam uprzejmie drzwi od domu.
Komendant (zaniepokojony): - No, i jak było...? 
Mąż (usiłując zachować powagę): - Fajnie, dużo ludzi przyszło. 
Komendant (lekko zirytowany): - Aha, dużo ludzi... ale zagłosowaliście? 
Mąż (z trudem kryjąc radość z nadarzającej się okazji do podpuszczania Komendanta): - Oczywiście, na K...skiego. 
Komendant (wstrząśnięty): - NA KOGO??!!! 
Ja (ze spokojem): - Na K...skiego. 
Komendant (wzburzony): - Ooo... to.. to... my już chyba nie będziemy dłużej razem mieszkać!!!  

niedziela, 27 czerwca 2010

Komendant zaangażowany


Okoliczności: 20 czerwca przed południem, idziemy na wybory. 
Komendant już czeka przy drzwiach wyjściowych.
Komendant: - Gdzie idziecie?
Mąż: - Na wybory.
Komendant (z ekscytacją): - Weźcie dowody, bo strasznie sprawdzają! I proszę mi tam ładnie zagłosować!



piątek, 4 czerwca 2010

Komendant zna się na ludziach.



Okoliczności: wieczór, po wizycie u rehabilitantki. Wykonuję na podłodze zalecone ćwiczenia na kręgosłup.
Wkracza żwawo Komendant, przygląda się chwilę bez słowa.
Komendant: - A co ty robisz?
Ja (znad uniesionych kolan): - Ćwiczenia na moje bóle kulszowe.
Komendant (zniesmaczony): - Przecież to są ćwiczenia na kręgosłup! Ja takie robię!
Ja: - No, ja również, rehabilitantka mi je zaleciła.
Komendant (dobitnie): - Ło tam! Ona jest głupia!

poniedziałek, 10 maja 2010

Komendant dziewiętnastowieczny.



Okoliczności: sobota, imieniny kota. Słoneczko, ciepełko, ptaszki ćwierkają przez otwarte okno. Czytam z wypiekami zaległy jubileuszowy "Przekrój", pogryzając jabłko. 
Komendant zaś szykuje się na kilkudniowy wyjazd do rodziny. Na dole stukają pantofle, trzaskają drzwi szafy. 
Zapada nagle złowroga cisza, która przerywa komendancki musztrujący głos.
Komendant (teatralnie): - Dzieci! Proszę zejść się pożegnać! Mama już wyjeżdża!

wtorek, 27 kwietnia 2010

Komendant dramatyczny



Okoliczności: chillout w niedzielne słoneczne przedpołudnie. Czytam książkę przy leniwych dźwiękach muzyki, Mąż w skupieniu rozbraja swój komputer.  
Nagle błogość przerywa rozdzierający komunikat z dołu. 
Komendant (do mojego Męża): - CZY TY PAMIĘTASZ, ŻE MASZ OJCA?!!! 
Sparaliżowana nagłym strachem zamieram w bezruchu i przestaję czytać.  
Mąż (osłupiały): - A co się stało?! 
Komendant (nadal rozdzierająco) : - WIDZIAŁEŚ, JAK MU WŁOSY UROSŁY?! Byś go ostrzygł może!

poniedziałek, 19 kwietnia 2010

Komendanckie surogaty


Czas: sobota wieczorem.
Okoliczności: wracamy z kina.
Komendant  przemawia do kota wylegującego się na komendanckim łóżku.
My: - Dobry wieczór.
Komendant (ignorując powitanie): - Ziobać, Kitusia, kto psisiedł! Ziobać! Twoi Rodzice!


środa, 7 kwietnia 2010

Komendant quasi-kaowiec.


Czas: piątek na tydzień przed świętami.
Okoliczności: Mąż po powrocie z pracy pochwalił się na dole, że ma pięć dni urlopu przed świętami.
Mija niecałe pół godziny od jego powrotu, jak Komendant zjawia się na górze z triumfalną miną  z rodzaju "Idzie Świetny Pomysł".
Komendant (do Męża, ostrożnie): - Masz CALUTKI tydzień wolnego?
Mąż: - Tak, do świąt.
Komendant (przestępując z nogi na nogę): - To w poniedziałek umyjesz sobie okna i posprzątasz, a we wtorek...
Mąż (zniecierpliwiony): - Posprzątam, kiedy będę chciał, nikt mi tu nic nie będzie planował!
Komendant (pojednawczo): - Ale ja ci NIC nie planuję! To w poniedziałek umyjesz okna, a jak już posprzątasz, to możesz umyć swoje auto, a we wtorek pomalujesz mi kawałek tej brudnej ściany! 

czwartek, 11 marca 2010

Rzeczywistość - jak Komendant - zmienną jest.


Okoliczności: Popołudnie. Nie mogę znaleźć ulubionych rękawiczek, które dostałam w prezencie od D. Podejrzewając, że zostawiłam je gdzieś na dole, schodzę do Komendanta.
Ja: - Nie widziałaś gdzieś moich czarnych skórzanych rękawiczek?
Komendant (wybuchając, niezupełnie adekwatnie): - Ja nigdzie niczego nie ruszałam! w ogóle tam do was nie chodzę! niczego nie dotykam! nie grzebię nigdzie, bo się boję! niczego nie otwieram, nigdzie nie zaglądam!
Mrucząc coś pod nosem, wycofuję się z frontu i kontynuuję poszukiwania u siebie.

(mija około pół godziny)

Komendant (szczebiocząc z dołu): - Córka, słuchaj no, jak tam u Was byłam PRZYPADKIEM w sypialni, to widziałam u Ciebie w szufladzie w toaletce takie pięęęęękneeeee cienie do powiek. Gdzie je kupiłaś?


czwartek, 25 lutego 2010

Komendant mistrzem negocjacji.


Okoliczności: scenka powtarzająca się za każdym razem, gdy Komendant ma jakiś "interes" do mojego Męża.
Komendant (nawołując z dołu): - Mały, śpisz?
Mąż: - Nie.
Komendant (nadal z dołu): - A co robisz?
Mąż (czując pismo nosem): - A coś chcesz ode mnie?
Komendant (uparcie): - No, ale co robisz?
Mąż: - Siedzę.
Komendant (smutnym zawiedzionym głosem): - Aaa... to już nic....


piątek, 19 lutego 2010

Komendancka logika.


Okoliczności: wracam z pracy, jakżeby inaczej, o stałej porze. Wchodzę do salonu Komendanta i głośno się witam. Komendant ogląda telewizję, siedząc tyłem do mnie.
Komendant: - Kto tam przyszedł? 
Ja: - Ja. 
Komendant: - Aha. Jak już pójdziesz na górę, to zejdź na dół.
Ja (zaskoczona propozycją): - Jak to ?
Komendant (niezrażony): - Po kopytka. 

piątek, 12 lutego 2010

Oczywista oczywistość.


Okoliczności: wracam z pracy. Tradycyjnie Komendant ma dla mnie informacje.
Komendant (tonem nieznoszącym sprzeciwu): - Musicie kupić sobie wycieraczkę przed wasze schody.
Ja (zdziwiona): - A dlaczego? 
Komendant: - Bo ja codziennie wam schody muszę myć!
Ja (nie dowierzam): - Ty MUSISZ myć NASZE schody???
Komendant: - Tak, bo są brudne! 

poniedziałek, 8 lutego 2010

Komendant odpowiedzialny


Czas: niedziela wieczorem.
Okoliczności: nawala mnie ząb i żadne środki nie pomagają. Schodzę po ostatnią deskę ratunku na dół, do Komendanta - znachora i aptekarza w jednym. 
Ja: - Masz może ketonal?
Komendant (zaciekawiony): - Nie, nie mam. A co?
Ja: - Boli mnie ząb. Mam ketonal, ale przeterminowany o rok.
Komendant (macha ręką): - O! Jak tylko o rok, to spokojnie możesz wziąć! Na MOJĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ! 

piątek, 29 stycznia 2010

Komendant organizuje nianię


Okoliczności: poniedziałkowy wieczór.
Dogorywamy, każde na swój sposób, gdy z dołu dochodzi rozkaz.
Komendant (krzyczy): - Zawołaj ją! 
Patrzymy z Mężem po sobie, które z nas pierwsze zmięknie, ale wynik tej próby jest jednak z góry przesądzony.
Mąż (zrezygnowany): - Kiiiciaaa!!!
Komendant (rozkazująco): - Ona zaraz uśnie! Połóż ją spać!

P jak pasja


Czas: wtorkowy wieczór parę lat temu.
Okoliczności: Robię ciasto, brakło mi składników. Schodzę na dół do Komendanta pożyczyć jedno jajko.
Z dołu dochodzą mnie intensywne odgłosy serialu "M jak Miłość". Komendant siedzi w fotelu zapatrzony w ryczący telewizor. Podchodzę.
Ja: - Chciał...
Komendant (kategorycznie mi przerywa): - Nie teraz! Film oglądam! Idź sobie!

piątek, 22 stycznia 2010

Zagadki Komendanta


Okoliczności: wracam do domu od lekarza/ fryzjera / z pracy / ze sklepu/ od koleżanki / od kolegi *  (*niepotrzebne skreślić).
Miejsce i czas: nieistotne, Komendant ma po prostu taki styl. 
Komendant (zaczepiając mnie na schodach): - No, i co ci powiedział?
Ja (zmieszana): - Kto?
Komendant: - No, on, ten facet.
Ja (przeszukując umysł): - Ale jaki facet?
Komendant (poirytowany): - No, ten, z którym rozmawiałaś wtedy!
Ja (poddając się totalnej abstrakcji): - Ale kiedy? Wczoraj?
Komendant (wyczuwając chyba zbliżającą się pointę): - No! To co on ci powiedział w końcu?

wtorek, 19 stycznia 2010

Komendant uprzejmy


Czas: sobotnie przedpołudnie.
Okoliczności:  Komendant właśnie wrócił z rynku i przyszedł na górę zdać nam relację, oczekując w zamian sprawozdania z tego, co działo się w domu podczas Jego nieobecności.
Komendant (zaniepokojony): - A gdzie jest Dziad** ???
Mąż: - Jest na dole i czyta.
Komendant (z werwą): - Ja mu dam czytanie! W kominku ma napalić!

** Dziad - szanowny Ojciec mojego męża.


czwartek, 14 stycznia 2010

Komendant oficer śledczy



Czas: wieczór.
Okoliczności: bez znaczenia, poniższa sytuacja powtarza się średnio trzy razy na tydzień.
Komendant (nawołując z dołu): - Jest u was Kicia?
My (chórem): Nie!
Komendant (krzycząc): - Jeeest??? 
My (wrzeszcząc): - Nieeee! 
Komendant (po sekundzie zastanowienia): - ...Nie ma???
My (drzemy się): - Nieeeeeeeeeeee!!!!
Komendant (niby do siebie): - No, to gdzie ona jest...?
 

poniedziałek, 11 stycznia 2010

Komendant stylista fryzur


Czas: niedzielne przedpołudnie ubiegłego roku. 
Okoliczności: poprzedniego dnia ścięłam swoje blond włosy na krótko, Komendant jest wciąż pod wrażeniem tego czynu.
Komendant (przyglądając mi się uważnie): - Wiesz, czego mi tu brakuje..? Takich czerwonych pasemeczek na tym blondzie. Pięknie byś, córcia, wyglądała...! 

piątek, 8 stycznia 2010

Rozkaz to rozkaz!



Okoliczności: wracam od fryzjera z nowym - kasztanowym - kolorem włosów. 
Komendant już czeka w przedpokoju. 
Komendant (łapie się za głowę w niewiadomym celu): - Coś ty ze sobą zrobiła!!! Okropnie wyglądasz! O-krop-nie! Idź natychmiast to zmyj! Natychmiast!!! 
Ja (beznamiętnie): - Już pędzę. 
Komendant (uderzając dłonią w blat): - Wracaj-do tej baby-niech to-w tej chwili-przefarbuje-na blond!!! 


środa, 6 stycznia 2010

Chyba urodziłam kota.


Czas: dzień roboczy, mniej więcej godzina siedemnasta. 
Miejsce: Kuchnia. Gotuję zupę.   
Wchodzi Komendant z kotem na rękach.
Ogólna forma kota -  ściągnięte do tyłu uszy oraz usztywnione cielsko  - wyraża irytację, co jednak nie zraża Komendanta.    
Komendant (próbując wręczyć mi kota): - Masz! Przyniosłam ci twoje DZIECKO, chce się bawić.    


sobota, 2 stycznia 2010

Niejadki


Okoliczności: "trzeci" dzień świąt 2009, siedzimy napakowani żarciem jak balony.
Komendant (nawołując z dołu): - Może wam mięska przygrzać?
Ja (przestraszona wizją ponownego jedzenia): - Nie, dziękujemy, nie jesteśmy głodni.
Komendant (zachęcająco): - To może chociaż rosołku zjecie?
Ja: - Nie, nie zjemy.
Komendant (niezmordowanie): - To może makowca wam ukroję?
Mąż (zniecierpliwiony): - Mamy ciasto!!!
Komendant (obrusza się): - Ło tam, ciasto! A co macie dzisiaj do JEDZENIA???
Ja: - Gar grzybowej z wigilii.
Komendant (triumfalnie): - No, ale makaronu do grzybowej to na pewno nie masz! 

piątek, 1 stycznia 2010

Komendant planista


Czas: tydzień po ślubie. 
Miejsce: świeżo odnowiony pokój mający służyć za sypialnię. 
Komendant rozgląda się ze zmarszczonymi brwiami.  
Komendant (karcąco): - A gdzie będzie stało łóżeczko dla niuni...???  
Ja (lekko skołowana): - Dla kogo???  
Komendant (zniecierpliwiony): - Dla niuni! Tej, co to NA PEWNO niedługo się urodzi!

 

Przyspieszony Nowy Rok


Czas: kilka lat temu, 31 grudnia, godzina dwudziesta. 
Okoliczności: spędzamy Sylwestra w domu, oglądając filmy na dvd. 
Nagle zjawia się Komendant w koszuli nocnej z butelką Siewiernoje Igristoje i kieliszkami w ręku.
Komendant (głośno i uroczyście): - Wszystkiego najlepszego w Nowym Roku!
My: - ???
Komendant: - Przyszłam już teraz złożyć wam życzenia, bo kładę się spać.