czwartek, 1 marca 2012

Komunikat

Wszystkim czekającym na nowe anegdotki muszę wyjaśnić, że pół roku temu rozstałam się z Komendantem.
Jest jeszcze parę historyjek w zanadrzu, ale... potrzebny jest okres karencji.

W związku z powyższym proponuję Wam współtworzenie tego bloga. Jeśli macie ochotę, nadsyłajcie na mail opowieści o przeprawach w Waszymi osobistymi Komendantami, podpisując nickiem i dodając adres Waszych blogów.

Pozdrawiam
M.

piątek, 6 maja 2011

Głuchy telefon.

Okoliczności: wieczór, dzień powszedni. Mąż wzburzony relacjonuje wydarzenie, które zirytowało go tego dnia podczas pracy, używając słów niecenzuralnych. Wkracza Komendant i maszeruje prosto do mnie, nie zwracając uwagi na Męża.

Komendant (karcąco): - Córka! Dlaczego on tak przeklina?! Powiedz mu, że sobie tego nie życzysz!!! No, powiedz mu!

czwartek, 7 kwietnia 2011

Komendancka swada.


Okoliczności: imieniny Komendanta. Wnuki przychodzą z życzeniami na imieninowy obiad. Młodszy Wnuk, lat przyprowadza na obiad swoją pierwszą dziewczynę, Kasię. Komendant po pierwszej fali przystołowego szału, polegającego na podtykaniu po 5 razy każdej z potraw, postanawia sam coś spożyć, jednocześnie biadoląc, jak to Kasia mało je.
Po chwili wraca jednak właściwe Komendantowi zawadiackie poczucie humoru.
Komendant (do Młodszego Wnuka): - Wnusiu, ty to dużo pieniędzy nie wydasz na jedzenie.
Młodszy Wnusiu: - ???
Komendant: - Na jedzenie dla Kasi, gdy się z nią ożenisz.

czwartek, 17 marca 2011

*Opowiedziane przez męża


Okoliczności: sobota rano, ja jeszcze śpię, Mąż dopiero co wstał, brzdąka zaspany naczyniami w kuchni w celu przygotowania sobie porannej kawy.
Z dołu dobiega go nagle zduszone wołanie Komendanta.
Komendant (krzykoszeptem natarczywie): - Mały!... Mały...! Mały...!
Mąż biegnie na dół, myśląc, że to coś istotnego i pilnego.
Mąż: - Coś się stało?
Komendant: - A co ty taki w gorącej wodzie kąpany?! Nie mogłeś przyjść za dwie minuty?!


sobota, 5 marca 2011

Popołudniowa herbatka od Komendanta.


Okoliczności: wracam z pracy. Komendant już czeka z nowinami.
Komendant (szczebiotliwie): - Córcia! Tatuś kupił ci herbatkę w Tesco!
Ja (zaskoczona): -  Tak? A jaką?
Komendant: - Tę drogą, za siedem czterdzieści! ... Masz równo?


poniedziałek, 24 stycznia 2011

Jak dobrze zacząć niedzielę.


Okoliczności: niedziela, około 11.00. Jak zwykle w niedzielę, późno wstałam, robię sobie śniadanie. Komendant zaś już od rana pełen werwy kursuje z góry na dół, wynosi garnki, miski, znosi  bigosy, kotlety i makarony.

Komendant (z irytacją): - Trzeba było mi powiedzieć, to bym ci dała śniadanie, a nie jajka gotujesz!!!

wtorek, 11 stycznia 2011

Komendant niesie nowinę.

Okoliczności: wieczór poprzedzający Trzech Króli.
Komendant tradycyjnie spędza czas w sypialni przed telewizorem, śledząc seriale, wiadomości, sensacje i prognozę pogody.
Nagle woła z dołu.
Komendant: - Córka, słyszałaś?!
Ja (zestresowana): - O czym?
Komendant: - Jutro sześć stopni!
W tym czasie Mąż wychodzi z piwnicy. Komendant spieszy w jego stronę.
Komendant: - Mały, jutro sześć stopni!
Mąż nie reaguje wystarczająco entuzjastycznie, więc Komendant biegnie do salonu, do własnego Małżonka.
Komendant: - Stary, słyszałeś?! Jutro sześć stopni!!!

piątek, 3 grudnia 2010

Komendant buduje nastrój świąteczny


Okoliczności: ostatni weekend listopada. Komendant wkracza z banknotem stuzłotowym w dłoni.
Komendant (smutnym głosem): - Macie tu sto złotych, podzielcie się i kupcie sobie prezenty na Gwiazdkę, może majteczki, skarpetki, rajstopki, co tam chcecie. Wiem, że to niewiele, ale nie mam więcej, tak symbolicznie daję....
Mąż (przerywając potok słów): - To może odpuścimy już sobie w tym roku prezenty choinkowe?
Komendant (kładąc rękę na sercu): - JA wam chcę dać prezenty, już postanowione, wy mnie nie musicie nic kupować. Ale ja za rok to mogę już nie żyć.


czwartek, 18 listopada 2010

Przaśnie i rubasznie.


Okoliczności: jakiś wieczór w tygodniu. Robię ciasto, ręce mam po łokcie w mące. Mąż zapragnął kiszonych ogórków na kanapki. Przynosi sobie ogórki od Komendanta. Mija paręnaście minut i wpada Komendant, maszeruje bojowo prosto do mnie:
Komendant (groźnie podparty pod boki): - KTO tu jest gospodynią?
Ja (zachowując stoicki spokój): - Gdzie dokładnie?
Komendant: - No, tu, w tym domu!
Ja: - Jasne, że ty. 
Komendant (zmarszczony):  - Nie! Tu na górze!
Ja (ironicznie): - Chyba też ty.
Komendant (nie łapiąc subtelności): - Nie! Ty jesteś gospodynią na górze.
Ja (cierpliwie ugniatając ciasto): - Aha. 
Komendant (zadowolony, że już może przejść do zaskakującej puenty): - Więc jak potrzebujesz ogórki, to przyjdź, a nie wysyłasz swojego chłopa!

poniedziałek, 11 października 2010

Komendant w rozemocjonowaniu przejęzyczony


Okoliczności: poniedziałkowe przedpołudnie. Komendant wraca po obchodzie małomiasteczkowych sklepów odzieżowych. Jeszcze w butach zjawia się na górze ze świeżą relacją.

Komendant (trochę zdyszany, relacjonuje na jednym wdechu): - Mówię ci córka jakie piękne kurtki widziałam żadne tam chińskie tylko polskie bo u tej pani w sklepie są same polskie rzeczy nie ma bubli z Chin  mogłabyś iść zobaczyć dla siebie no i upatrzyłam sobie tam taką kurteczkę ale mówię ci jaka elegancka i cieplutka i na jesień i na zimę taka srebrna z kołnierzem dużym (tu żywo gestykuluje upierścienioną ręką) i zapinana na takie srebrne MOPY...