Okoliczności: sobota rano, wychodzę do salonu kosmetycznego na depilację woskiem (i nie chodzi o wąsik) oraz pedicure.
Komendant przyłapuje mnie w przedpokoju.
Komendant (tonem śledczego): - Gdzie idziesz?
Ja: - Do kosmetyczki.
Komendant (uspokojony): - Aha.
Dwie godziny później wracam do domu.
Komendant (krzyczy z fotela w pokoju): - Pokaż się!
Wypełniam rozkaz, pokazuję się.
Komendant przygląda się mojej twarzy ze zmarszczonymi brwiami.
Komendant (zdegustowany): Łeee, szkoda pieniędzy... NIC NIE WIDAĆ!
... bo trzeba sobie było chociaż usta silikonem wypełnić, wtedy by na pewno było coś widać... A tak, to co, nic, pięniądze zmarnowane, wsiąkły jak krew w piach. Wniosek końcowy: mamusia ma rację!
OdpowiedzUsuńCo tam silikon! Wystarczyłyby brwi Breżniewa!
OdpowiedzUsuń