czwartek, 29 lipca 2010

Co moje to Komendanta


Okoliczności: upalna niedziela. Z gorąca nawet włosy mi przeszkadzały, więc założyłam jarmarczną plastikową opaskę, co nie uszło uwadze Komendanta.
Komendant (przymilnie): - Córka... ja tam u ciebie na górze w łazience widziałam taką białą opaskę frotte'.
Ja (nieświadoma intencji): - No, mam taką, zakładam ją na włosy, jak robię sobie maseczkę albo peeling.
Komendant (rzeczowo): - Bo mogłabyś mi ją dać.

niedziela, 25 lipca 2010

Komendant taksonom


Okoliczności: z przyjęcia weselnego mojego brata nazwoziliśmy darowanego jedzenia, w tym ogromnego czerwonego arbuza. Nasza lodówka pękała w szwach, więc skorzystałam z lodówki Komendanta, wyjątkowo wymiecionej, i umieściłam w niej arbuzisko. Wracam z pracy w poniedziałek, Komendant mnie wita przyjaźnie.

Komendant (obruszony): - Po co mi żeś tę wielką dynię do lodówki przyniosła! Ja jej nie zjem!

środa, 21 lipca 2010

Komendant odsuwa podejrzenia.



Okoliczności: dzień roboczy, popołudnie, po burzy. 
Mąż wrócił z pracy i grzebie w bebechach swojego komputera. Wkracza Komendant, przygląda się. 
Komendant: - Popsuło się? 
Mąż: - Nie wiem, sprawdzam. 
Komendant (dobitnie): - No, ja przecież nie grałam! 

poniedziałek, 5 lipca 2010

Komendant zaangażowany 2


Okoliczności: 4 lipca, wracamy z drugiej tury wyborów. Komendant otwiera nam uprzejmie drzwi od domu.
Komendant (zaniepokojony): - No, i jak było...? 
Mąż (usiłując zachować powagę): - Fajnie, dużo ludzi przyszło. 
Komendant (lekko zirytowany): - Aha, dużo ludzi... ale zagłosowaliście? 
Mąż (z trudem kryjąc radość z nadarzającej się okazji do podpuszczania Komendanta): - Oczywiście, na K...skiego. 
Komendant (wstrząśnięty): - NA KOGO??!!! 
Ja (ze spokojem): - Na K...skiego. 
Komendant (wzburzony): - Ooo... to.. to... my już chyba nie będziemy dłużej razem mieszkać!!!